poniedziałek, 31 grudnia 2012

Sylwester!

Cóż... Życzenia sylwestrowe miały być pod rozdziałem dziewiątym, ale jako że go nie dokończyłam (za co bardzo, ale to bardzo przepraszam) postanowiłam utworzyć na to specjalnie nowy post. :P
Do rzeczy:
Życzę wszystkim bez wyjątków udanej zabawy sylwestrowej, aż do białego rana, a jeżeli prawo pozwala to i jak najbardziej pijanej. Z kolei dla tych, którzy nie wybierają się na domówki czy tam bale życzę miłego chillout;u z ukochaną osobą lub rodzinką. :) I jednym słowem:
Szampańskiego!
No a ja... mykam się bawić. :P

poniedziałek, 24 grudnia 2012

8. Gdyby tak zapomnieć o..?


Zaczęłam powoli wyjmować najpotrzebniejsze rzeczy ze swojej szafki, by zaraz włożyć je do bezdennej walizy.
- Kinga do cholery! Zostaw te torby!
Jak nie krzyczała Aurelia to Michał, a jak nie Michał to Aurelia i tak w kółko. Jeszcze brakowało tylko Kubiaka, który zapewne przynaglał by mnie do opuszczenia Jastrzębia.
- Odseperujcie się ode mnie, OK? Podjęłam decyzję. Nie chcę by Michał przeżywał przeze mnie jakieś rosterki, a tym bardziej nie chcę by przełożyło się to na jego karierę. – coraz mniej starannie wrzucałam swoje ciuchy do torby.
- I co myślisz, że jak go tak bez słowa zostawisz to go to nie będzie gryzło? I może jeszcze będzie się cieszył, taak?
Aurelia skarciła mnie samym swoim spojrzeniem. Zachowywałam się wtedy co najmniej głupio… jak jakieś rozkapryszone dziecko.
- Tego nie wiem. – domknęłam ostatecznie walizkę.
Tymczasem do naszej trójki przypałętał się i Kubi – częściowy powód tego całego Sajgonu.  Popatrzył na mnie spłoszonym wzrokiem, chyba jeszcze nie docierało do niego to co się dzieje. Nerwowo podrapał się za uchem, wziął głęboki wdech i wybałuszył oczy.
- Kinga… Gdzie… Gdzie Ty się wybierasz?
- A do Rzeszowa. Ale jeżeli masz czas to chciałabym jeszcze z tobą porozmawiać.
Powstałam (przed momentem klęczałam przy szafce) i skierowałam się w stronę drzwi, w progu których chwyciłam za nadgarstek Michała, by później móc go za sobą ciągnąć. Kiedy dotarliśmy do jego pokoju spokojnie zajęliśmy miejsca na obszernym łożu. Może i nie było to najlepsze miejsce na tamtą rozmowę, przecież ubiegłej nocy spaliśmy tam razem, niestety na wybieranie dogodnej miejscówki  humoru nie miałam. Michał patrzył na mnie szklącymi się oczyma, jakby miał się zaraz rozpłakać. Strasznie mnie to onieśmielało, ale w końcu zaczęłam konwersację.
- Michał, po prostu nie chcę byś przeze mnie miał jakiekolwiek problemy w życiu. Namotałam Ci w głowie, narobiłam nadziei, w pewnym sensie wręcz wykorzystałam i nie mogę teraz jak gdyby nigdy nic, nie zawstydzając się ani trochę patrzeć Ci w oczy. – rozkleiłam się - Po za tym… W pewnym sensie Ty też mnie wykorzystałeś. Jakbym wiedziała, że masz partnerkę nigdy, ale prze nigdy nie wpieprzałabym Ci się do łóżka.  
Przypomniała mi się złość, którą odczuwałam kiedy mój kochany brat wyznał mi, że Kubi ma dziewczynę… A jeszcze te jego milusie teksty z kuchni… aż zaczęłam po prostu współczuć tej jego lasce. Miśkowi zrobiło się najwyraźniej głupio, ukrył twarz w dłoniach, po czym z zakłopotaniem wręcz wyrytym na czole, przetarł po niej.
-  Nie zrozumiesz mojej sytuacji.
- A to może dlatego, że nawet nie starasz się jej wytłumaczyć? – popatrzyłam na niego jak na idiotę - W sumie to nie mam na to czasu. Miło było się z tobą przyjaźnić, ale chyba tutaj ta znajomość się kończy.
Moje oczy zalały się łzami, nie chciałam by Michał to widział, więc pospiesznie wyszłam z jego pokoju.

***

- Kinga, ogarnij się!
Aurelia ciągle stała przy wyjściu. Michał dawno dał sobie spokój, gdyż dobrze wie, że jeżeli ja się na coś uwezmę nie odpuszczę tak szybko. Bez słowa wsiadłam do swojego auta zaledwie 2 dni temu sprowadzonego spod mojego Rzeszowskiego mieszkania.
- No dobra! Poczekaj! Jadę z tobą!
W sumie to było mi o wiele raźniej kiedy usłyszałam te słowa. No bo cóż ja bym później zrobiła bez tej Aurelii? Po mniej więcej dwóch minutach Aua wybiegła z płaszczem i torebką w ręce. Błyskawicznie znalazła się tuż obok mojego siedzenia kierowcy.
- Wariatka z Ciebie! Masz tu jak w raju, a jeszcze wybrzydzasz. – zdenerwowana Aua wzięła się za zapięcie pasów bezpieczeństwa.
Mimo tego, że Aurelia była moją przyjaciółką, a przyjaciółki ponoć rozumieją się bez słów, w tamtej sytuacji akurat nie była w stanie pojąć mojej decyzji. Musiałaby chyba sama to przeżyć ażeby do niej dotarło co mi jest. Nie odpowiedziałam jej, tylko docisnęłam pedał gazu.
- Nie jedź szybko! Widzisz chyba, że droga jak szkło!
- Dobrze. – zwolniłam nieznacznie.
Większość drogi była przebyta w nerwowej atmosferze. Wtem kiedy dojeżdżaliśmy już do Tarnowa, nasze auto zaczęło istny drift! Pech chciał, że właśnie w tamtym momencie z przeciwnej strony nadjechał srebrny merc. Swój finał oba pojazdy miały w pobliskim rowie (tak, akurat przejeżdżaliśmy przez teren niezabudowany). Razem z Aurelią wyskoczyłyśmy ze swojej błękitnej Calibry jak oparzone, starając się jakoś racjonalnie wyjaśnić całe zajście kierowcy mercedesa. Kiedy tylko mężczyzna wychylił się zza migotającego srebra, poddenerwowany skierował się w naszą stronę.
- Jezus Maria, to on?! – zaczęła szeptać Aua.
- Matko i córko! Chyba tak! – odpowiedziałam, również szeptem.
Tymczasem wysoki mężczyzna mijał kolejne śnieżne zaspy.
- Dziewczyny… - zaczął pląsać swoim zdecydowanie niedokładnym akcentem – Co to teraz będzie? – chwycił się za głowę.
- Ym… - zaczęłam.
- Za chwilę zadzwonię po kolegę, on tu przyjedzie i nas kolejno wyciągnie. – dokończyła Aua – Niech się pan tylko nie denerwuje. Lada moment i będzie.
Zestresowana Aurelia odeszła na bok by zadzwonić po tego swojego kolegę. Mężczyzna zmierzył mnie wzrokiem, nie miałam zielonego pojęcia co w owej sytuacji począć. Stałam jak głupia, wpatrując się w jego twarz i wyjątkowo stylowy płaszcz (^^).
- A nic pani nie jest?
- Nie, nie, wszystko OK. A panu?
- A, nieee. – roześmiał się.
 Z chwili na chwilę stawał się coraz mniej rozdrażniony, a ja coraz bardziej zestresowana! W końcu przede mną stała jedna z jaśniejszych gwiazd Soviackiego zespołu. Całe moje życie w tamtej chwili zaczęło mi się wydawać strasznie dziwne. Na każdym kroku było związane z siatkówką, ‘no już bez jaj!’ można by rzec.
- A z autem wszystko w porządku? – spytał.
- Myślę, że tak.
Odwróciłam głowę, by rzucić okiem na swój pojazd, który rzeczywiście wyglądał na nienaruszony.
- A to pani auto? – kontynuował.
- Taak.
- A no to jak na kobietę ma pani świetny gust.- obdarzył mnie delikatnym uśmiechem.
Owy mężczyzna sprawiał wrażenie uroczego chociażby pod jednym względem: Każde zdanie zaczynał od „A’’. Bardzo zabawnie to brzmiało w połączeniu z plączącym się akcentem.
- Co to znaczy jak na kobietę? – roześmiałam się.
- Yyym… - zawstydził się – Niech pani tylko sobie nie pomyśli, że jestem szowinistą. – wytłumaczył się.
- Spokojnie, żartuję sobie tylko. – posłałam mu pogodny uśmiech.
- Uff. – roześmiał się.
Wyraźnie niezadowolona Aurelia dołączyła do nas, jednocześnie, wręcz szarpiąc się ze swoją komórką.
- Niestety na pomoc ze strony tego mojego kolegi nie mamy co liczyć. – ukryła telefon w kieszeni płaszczyka.
- No i co teraz? – zakłopotałam się.
- Spokoooojnie… - mężczyzna zaczął błądzić wzrokiem po puszystym śniegu – Zaraz coś wymyślimy.

~~~~

A co! Do ostatniej chwili będę trzymała was w niepewności. ;p Macie przynajmniej podpowiedzi: Resoviak, nie jest polakiem. ^^ Zgaduj zgadula. Rozdział wrzucony z poślizgiem, gdyż, iż, ponieważ, już się tłumaczę: jak wiecie świąteczne porządki, pieczenie, itp. zajęły mi trochę czasu i nie miałam kiedy tego wrzucić + jak weszłam wczoraj i dzisiaj na lapka, tak mnie zamurowało, internet chodził milion, - no dobra nie, aż tak - sto razy wolniej niż powinien. Ale, ale, lepiej późno, niż wcale. Czyż nie?
I tak wgl., Sovia przegrała z Jastrzębiem i jest dopiero na piątym miejscu... Źle się dzieje. Ogólnie patrząc na grę Resoviaków to wyglądało to wszystko tak jakby chcieli jak najszybciej odbębnić ten mecz i rozjechać się na święta do rodzin... No nic, liczę na znaczną poprawę gry. :)

No i oczywiście: 
WESOŁYCH ŚWIĄT DZIEWCZYNY!
SPEŁNIENIA MARZEŃ, SZCZĘŚCIA W NOWYM ROKU, ZDRÓWKA I DUUŻO MIŁOŚCI.  :) 

niekryta.

niedziela, 16 grudnia 2012

7. Zakichana miłość


Niebawem znaleźliśmy się w jego pokoju. 
- Czyli jednak... Jesteś u mnie. - na chwilę przerwał całowanie.
- No widzisz. Ale nie wiem czy będę tu często wpadać...
- A założysz się, że już jutro odwiedzisz mnie raz jeszcze?
- Jak na razie, nie idzie mi w zakładach z tobą, także odpuszczę sobie. - moja dłoń powędrowała pod t-shirt Michała, a usta kolejny raz przywarły do jego.
Zapowiadała się całkiem ciekawa noc i niestety taka była.

***

Obudziłam się wtulona w nagi tors Kubiaka. Na szczęście kiedy ja wstałam on jeszcze spał, więc mogłam spokojnie się ubrać i jak najszybciej stamtąd uciec. W sumie to nie wiedziałam czemu się z nim przespałam... Może po prostu chciałam się zabawić jak Aua? Chociaż to wcale do mnie nie podobne, jest całkiem możliwe. W kuchni spotkałam się z Michałem, który w każdym calu był tak niesamowicie rozweselony, że aż tym zarażał.
- Co tam? - spytałam, otwierając jednocześnie szafkę ze szklankami.
Kochany braciszek nie raczył zwrócić na mnie uwagi... Tak jak wcześniej machał rękami jak opętany (że niby tańczył) do piosenki ''R.I.O ft. Nicco - Party Shaker''. A te jego przyśpiewki do łyżeczki od herbaty, po prostu och i ach.
- Ty słuchasz mnie w ogóle? - oparłam dłoń na biodrze.
- From Rio to Jamaica, we are the party shaker. So welcome everybody, let’s party tonight! Słucham Cię sio-sio-sio-siostro. - zaintonował.
- Błagam Cię, nie śpiewaj! A jak już musisz to przynajmniej nie przy mnie. Piłkę podbijać to umiesz, ale do śpiewów to się nie pchaj, ok? - poklepałam go 'po bratersku' w ramię.
- From Rio to Jamaica, we are the party shaker. So welcome everybody, let’s party tonight! - zaczął wyć jeszcze głośniej.
Do kuchni wszedł również i Kubiak. Nie za bardzo mnie to ucieszyło, to racja. Nie miałam pojęcia jak się zachowywać, więc czekałam na jego reakcję.
- Coś tu zdechło? - posłał Michałowi zdziwione spojrzenie.
- Aj, hejterzy! Nie znacie się! - Łasko udał, że zarzuca włosami (których oczywiście nie ma) na plecy.
- O, cześć kotek. - podszedł do mnie i pocałował w policzek.
No tego to się za Chiny Ludowe nie spodziewałam! Puściłam buraka, zapewne najdorodniejszego w całym swoim życiu. Brat zmierzył mnie dość poważnym wzrokiem znad deliktnie uniesionych brwi.
- Yyym... No heej. - odpowiedziałam nieśmiało.
W tamtym momencie uświadomiłam sobie, że nie czuję do Kubiego nic po za tą przyjacielską miłością. Nie traktowałam go jako materiał na mężczyznę, z którym mogłabym utworzyć coś poważnego... 
- Michał... możemy coś omówić? - chwyciłam go za rękaw i przytargałam do salonu - Przepraszam bardzo, jaki znowu kotek? 
- A jak mam do Ciebie mówić, skoro tak Ci się nie podoba? - nadąsał się.
- No np. Kinia, Kinga, jak zawsze? - uniosłam ręce.
- Ale teraz już nie jest jak kiedyś. 
- O co Ci chodzi?
- No jesteśmy parą, trzeba to potwierdzać na każdym kroku, a takie zdrobnienia są do tego idealne. - przetarł zewnętrzną stroną dłoni po moim policzku.
- Michał, hamuj! Jaką parą? Przecież my tylko jeden jedyny raz spaliśmy ze sobą! - odepchnęłam gwałtownie jego rękę.
- Co proszę? Kobieto! Zastanów się nad sobą! Wczoraj wyraźnie podkreśliłaś, że nie kręcą Cię przygody na jedną noc! 
Mężczyzna zbladł, w sumie to trochę mi się go żal zrobiło. Narobiłam nadziei, sprowokowałam, i zrobiłam z niego totalnego debila, bardzo nie fajnie to wszystko wyszło. 
- No bo to prawda! Bo ja myślałam, że coś pomiędzy nami zaiskrzy... - speszyłam się.
- Aha i twoim zdaniem nie zaiskrzyło? - zszedł z tonu.
- Nie... - spuściłam głowę - Nawet nie wiesz jak mi głupio...
- Taaaaak? Jeżeli tobie jest głupio to pomyśl co ja czuję.
Kubi wyszedł z mieszkania, okazując swoje zdenerwowanie mocnym trzaśnięciem drzwiami. Natychmiast obok mnie zjawił się Michał.
- Co się stało?
- Zakichana miłość się stała! - usiadłam na sofie.
- O co chodzi? - zajał miejsce obok mnie.
- ... Chcę wrócić do Rzeszowa.
- Co? - zmarszczył brwi - Po co? Czemu?
- Bo się wszystko pokomplikowało, wystarczy takie tłumaczenie?
- Nie.
- No to do widzenia, idę się pakować. - powstałam.
- Nigdzie nie idziesz. - usadził mnie z powrotem - Mów o co chodzi?
- Skoro tak bardzo chcesz wiedzieć, to: Michał się we mnie zakochał, a ja tego nie odwzajemniam i mamy bigos. Pasuje?!
- Michał? Przecież on ma dziewczynę. Niemożliwe.
- Co? 
Poczułam się wykorzystana. Nie wiedziałam o tym, że Michał ma partnerkę, przecież w takiej sytuacji nigdy w życiu bym się z nim nie przespałą! Było mi jej bardzo żal, a Kubi był już dla mnie skończony.
- Tym bardziej nie chcę tu dłużej być! 
Wstałam i wyszłam z salonu, by zaraz wbiec na górę, do siebie. Poczułam się mocno urażona. Czy Michał uważał, że jestem dla niego odskocznią od jego związku, czy coś?! Jedno było pewne: Musiałam się stamtąd jak najszybciej wynieść. 
- Co jest? - spytała Aua, zaraz gdy ujrzała mnie w progu.
- Gówno!
- Hola, hola, spokojnie...
- Przepraszam! Chcę Cię poinformować, że się stąd wyprowadzam. 
- O co kurde chodzi?! - podniosła się z łóżka. 
- Nie mogę mieszkać z Kubiakiem!
- Przecież się strasznie lubicie... co się stało?
- Posłuchałam Ciebie i przestałam uciekać przed uczuciem! Szkoda tylko, że cały ch*j mi z tego został! Jestem pokłócona z Michałem, bo ja mu się podobam, a on mi nie!
Aua zamilkła. Chyba rzeczywiście poczuła się temu wszystkiemu winna. 
- Wracam do Rzeszowa i koniec!

~~~~

No i przewrót o 360 stopni... Cóż, taki lajf. ;d No i gdzie ten księciuniu Kingi, no nie? Już nie długo się pojawi. I podpowiedź: Na pasiastym koniu. :D
Byłam dziś na meczu Sovii, jestem taka podjarana, że i tak dziś nie zasnę. Siedziałam w sektorze dla Vipów, fajnie nie? :D A co najważniejsze; mam zdjątka z Lotmanem i Jochenem. <3
zdróóóówka. ;**
niekryta.

sobota, 8 grudnia 2012

6. Coś jest na rzeczy.


Był to już piąty dzień od kiedy wraz z Aurelią zamieszkałyśmy u Michałów. Wedle planu, udało nam się przenieść studia na wydział w Jastrzębiu. Jak do tej pory wszystko układało się nader przyzwoicie. Stosunki moje i Michała z dnia na dzień się poprawiały. O dziwo, nasze ciche dni minęły, a to dzięki Aurelii, która w bardzo pomysłowy sposób nas pogodziła. Z chłopakami z Jastrzębskiego też budowałam coraz lepsze kontakty.  
Dochodziła godzina 14.30, leżałyśmy z Aurelią w swoich łóżkach rozmawiając o wszystkim i o niczym.
- Kingaaa.
- No co?
- Czemu nie chcesz Michała?
- Co za pytanie? To nie tak, że go nie chcę. Wolę się po prostu z nim przyjaźnić.
- Czemu?
- No bo nie czuję do niego nic więcej po za przyjacielską miłością.
- Bzdety. Przecież widzę jak na niego patrzysz. Nie uciekaj przed uczuciem, bo to się źle skończy.
Zaczęłam się zastanawiać nad słowami Aurelii. W sumie to miała trochę racji. Michał był dla mnie wyjątkowym mężczyzną, ale uważałam go tylko za materiał na przyjaciela. Może bałam się, że jeżeli nasz związek się rozpadnie do przyjaźni też nie wrócimy? Miałam niesamowity mętlik w głowie. 
- Tu Cię mam.
- Cholera! Przez Ciebie sama nie wiem co czuję!
- Ja Ci tylko pomagam. Ale OK, już się nie wtrącam. Na odstresowanie zapraszam na zakupy.
Odetchnęłam głęboko. 
- Znowu?
- No nie mów, że nie chcesz?
***
Po skrupulatnych namowach, Misiek zgodził się zawieźć nas do pobliskiej galerii. Niestety postawił dość nietypowy warunek; przez dwa tygodnie nie możemy odgryzać się za jego docinki. W końcu w pełni poczułam, że nasza znajomość wraca do dawnej postaci. 
Na miejscu Aua zamiast szarpać się z innymi laskami o ciuchy (jak to zwykle bywa), postanowiła poflirtować sobie z przystojnym sprzedawcą. Znaczy... przystojnym jak przystojnym, to pojęcie względne. 
Ubrana w mandarynkową tunikę wyszłam z przymierzalni, by poddać się ocenie Michała. Jak do tej pory przymierzyłam, aż 14 sukienek i w każdej według niego wyglądałam jak - i tu pozwolę sobie zacytować - ,,żyrafa'' (WTF?!), albo jak ,,szkapa''. Nie powiem, gość tworzy porównania, że ojeju, ani to się śmiać, ani płakać. Tłumaczyłam sobie, że tak po mnie jeździ, żebym w końcu złamała obietnicę, dlatego też pozostawałam niewzruszona.
- I jak? - spytałam, obracając się.
- Kinia... To coś Cię pogrubia.
Zrezygnowana wróciłam do przymierzalni, pomrukując pod nosem.
- Zawsze coś... pogrubia, wydłuża, zmniejsza, nosz kurw..de! 
Niby na to narzekałam, ale byłam wdzięczna losu, że w ogóle mogę znowu normalnie z nim rozmawiać. Na ostatni ogień poszła jeszcze jedna tunika koloru morskiego z różową kokardą na biuście. Będąc gotową na zlinczowanie odsunęłam firanę i wyszłam przed malutką komórkę.
- Woooh. - Michał otworzył szeroko usta - Idealnie! W ogóle piękna jesteś, twój facet będzie szczęściarzem... - zaczął błądzić wzrokiem po podłodze. 
- Cieszę się, że tak sądzisz. 
Jak poczułam, zaczerwieniłam się, ale chyba każda kobieta słysząc równie ciepłe słowa z ust mężczyzny zareagowała by tak samo. Jednakże nie tylko to było powodem... Michał zaczyna coraz częściej w pewien sposób pokazywać swoje uczucia do mnie. Najwidoczniej wcale nie ma zamiaru sobie od tak odpuścić.
- Pięknie. Na prawdę. - uśmiechnął się.
Wsunęłam się z powrotem do przymierzalni, gdzie włożyłam ,stare' ciuchy, a te które zamierzałam kupić przerzuciłam przez rękę. Kiedy wyszłam z komórki dałam je wszystkie Michałowi.
- I ja mam to wszystko nieść?
- Michaś, nie mogę się nad Tobą znęcać psychicznie przez dwa tygodnie, to może fizycznie mi zezwolisz. 
- Zależy w jakim sensie.
- Zboczeniec!
- A skąd Ty wiesz o czym ja myślałem? Wychodzi na to, że to Ty masz zboczone skojarzenia, moja droga. 
- Odpowiedziałabym Ci inaczej, ale nie mogę, mam zakaz podobno.
- Tak, tak, szukaj winnych.
- Trzeba sobie jakoś w życiu radzić, prawda?
Tanecznym krokiem podeszłam do Aurelii stojącej z wcześniej wspomnianym mięśniakiem przy kasie.
- Aua, zbieramy się.
- OK. - uśmiechnęła się w stronę faceta, po czym odwróciła się do mnie - A mogę wziąć go do domu? - spytała szeptem.
- Chyba Cię coś boli. Nie ma mowy!
- Kiniaaaa...
- A zresztą ja nie mam prawa o tym decydować. Poproś Michała. 
- Skoro tak sądzisz. To Ty idź zagadaj do Łukasza, a ja jakoś uproszę Michała. 
Prąd ją kopnął jeżeli myślała, że będę gadać z tym typem... Przedstawiłam się tylko grzecznie i zaczęłam modlić, by Michał nie zgodził się na przyjęcie tego skwarka na noc. 
I jak zwykle musiało się stać mi na przekór...
***
Tego wieczoru postanowiłam nawet nie zaglądać do pokoju, który dzieliłam z Auą. Bałam się, że mogę ją zastać w intymnej sytuacji ze swoją nową zdobyczą. Zresztą... na pewno, by się tak stało. Kiedy wróciliśmy dochodziła godzina 18.00. Szybko wbiegłam na górę, by wygrzebać ze swojej półki ręcznik, no i Jastrzębską koszulkę z nazwiskiem ,Łasko' oraz obcisłe czarne spodenki, w których sypiam. Schodząc na dół natknęłam się na Aurelię niesioną na rękach przez owego mięśniaka. Wyglądało to dość komicznie, więc zaraz kiedy weszłam do salonu, przytuliłam do twarzy poduszkę i wyśmiałam się do niej. 
- Z czego tak cieszysz? - spytał Michał, niosąc dwie szklanki soku.
- Z tego skwarka i Aurelii. - kolejny raz wybuchłam śmiechem.
- Fajnie, że nie jestem sam. - podał mi sok i usiadł obok mnie - Powiem Ci, że Aua nie ma zbyt wykwintnego gustu.
- Oj, wiem o tym... Ale to tylko przygoda na jedną noc. Ona lubi takie sprawy. 
- Dooobra. - zdziwiony uniósł delikatnie brwi.
- Tsa, w sumie to i tak wiem, że zapraszając go tutaj chciałeś zrobić mi na złość. Niestety, ostatecznie mam to gdzieś. - uśmiechnęłam się - A gdzie Michał?
- Ja? Tobie? Skądże znowu. - uniósł obronnie ręcę - Michał pojechał do Mileny. Chciała z nim pogadać. 
- Skąd wiesz?
- Wysłał mi smsa. 
- Faajnie. Widzę, że ufa bardziej Tobie niż mi. - skrzyżowałam ręce na piersiach. 
- Dziwisz się?
- Co to miało znaczyć? 
- Chciałem się z tobą podroczyć. 
- Nawet nie zaczynaj. 
- Czemu? Zbijesz mnie? - roześmiał się.
- Nie, gorzej. - uśmiechnęłam się.
- Ooo. Możesz jaśniej? 
- Nie. 
Wstałam z sofy i skierowałam się w stronę łazienki.
- Nie prowokuj mnie. - dosłyszałam kiedy otwierałam drzwi.
Podczas kąpieli rozmyślałam o tym co Michał miał na myśli mówiąc ,,nie prowokuj mnie'', nie byłam pewna czy w prawidłowy sposób interpretuję te słowa. Może Aua ma rację i powinniśmy spróbować czegoś więcej. Problem w tym, że ja nadal nie potrafię dokładnie określić swoich uczuć. Po dwudziestu minutach, wydostałam się z obszernej wanny i owinęłam swe ciało ręcznikiem. Nie przebrałam się od razu w pidżamowy zestaw, gdyż zostawiłam go na sofie. Bałam się, że Michał pomyśli, że na prawdę go prowokuję, pokazując się mu w takim stanie, ale nie miałam innego wyjścia. Niepewnym krokiem ruszyłam do salonu, mężczyzna zmierzył mnie wzrokiem.
- Oj Kiniu...
- No co?
- Nie pokazuj mi się kiedy jesteś półnaga... Jestem mężczyzną przecież!
- Przepraszam bardzo, ale zostawiłam pidżamę! - wytłumaczyłam się.
- Trzymaj i zejdź mi z oczu. - rzucił mi koszulkę i spodenki.
- Ociekam seksapilem, prawda? - zażartowałam, w drodze do łazienki.
- Jak na razie to ociekasz wodą... - odpowiedział. 
- Aj, Misiek.
Po mniej więcej pięciu minutach wróciłam do salonu i zasiadłam wygodnie na sofie. Miałam w planie pooglądanie jakiegoś ciekawego filmu. 
- Misiek, pooglądasz coś ze mną? - spytałam, trzymając pilot w ręce.
- Jeżeli Cię to uszczęśliwi. - odpowiedział, wyraźne zadowolony, że wręcz pozwalam mu zostać. 
- No to co wybieramy? 
- A z jakiego gatunku wolałabyś film?
- Mhm, może jakieś thriller. 
- OK, zaraz coś wykombinuję.
***
- Muszę Ci coś wyznać... - złapałam Michała za dłonie - Wiem, że to może zmienić twoje życie, ale muszę to powiedzieć.
- Słucham? 
- Ten film jest strasznie nudny. 
- Wiesz co?!
- No słucham, Michaaaałku?
- Chamska jesteś. - oberwał poduszką. 
- Kobieto, nie wiesz co czynisz. - wetknął mi palca w żebro... normalnie zaczęłam się już przyzwyczajać. 
- Przestań, przestań, przestań, przestań!!!
Tyle razy ile wykrzyknęłam to słowo, tyle razy oberwał poduszką. Wnet posypało się z niej pierze. 
- No i widzisz co narobiłaś? Płacisz, albo odkupujesz. 
- Nie mam takiego zamiaru. - podniosłam tyłek z sofy - Idę od Cię, bo mię demoralizujesz. 
- Jaa?! - wrzasnął.
- Dooobra, przesadziłam. - spuściłam głowę.
- Dziękuję. - wyszczerzył się - A tak w ogóle to gdzie masz zamiar pójść? Do swojego pokoju, tak? 
- Chyba nie do twojego.
- Miłych wrażeń i spokojnego snu, wśród jęków Aurelii.
- Fuck... Zapomniałam.
- A widzisz, no i chyba jednak zawitasz w moim pokoju. 
- No chyba nie. Jest jeszcze pokój drugiego Michała. 
- Kazirodczyni?
- Pedał?
- Nie jestem pedałem. 
- Nigdy nie ma pewności. 
- Czyżby?
Michał podszedł do mnie i zatopił swe usta w moich. Całował delikatnie, jakby się bał, że znowu odsunę go od siebie, jednak nie zrobiłam tego. Kiedy spostrzegł, że zaczęłam odwzajemniać pocałunki, stawał się coraz bardziej drapieżny...


~~~~


Konkrety, konkrety. Czy między Kingą, a Michałem do czegoś doszło dowiecie się w następną sobotę. :) 
<Resovia przegrała ze SKRĄ. ; ( Trzeba się otrząść i zbierać siły na ZAKSĘ, bo z tą też łatwo nie będzie. W każdym razie: Dumni po zwycięstwie, wierni po porażce.> ciuuumki, :*
niekryta.

niedziela, 2 grudnia 2012

5. Pojęcie względne pojęciem względnym?


Leżałam z przymrużonymi oczami w połowie nie łapiąc kontaktu z rzeczywistością. Mój umysł przechodził bitwę; w sumie to dziękowałam Bogu, że Michał zabrał mnie wcześniej z tamtej ,imprezy', nie wiadomo co mogłoby się później stać, ale z drugiej strony jeżeli zostałabym może Kubiak nie posunąłby się do tego nieszczęsnego wyznania przy swoich kumplach i nie musielibyśmy teraz celebrować cichych dni. Nagle ktoś wparował do mojego apartamentu. Bez pukania oczywiście, zaczęłam się przyzwyczajać.
- Wstawaj!
Owy ktoś miał czelność wydzierać się na mnie i jeszcze zrywać ze mnie kołdrę?! No szczyt wszystkiego!
- No co jest?! - przetarłam oczy usiłując zidentyfikować stojącą przede mną osobę - Aua?! Co.. co... jak się tu znalazłaś?
Wpatrywałam się w nią jak w jakieś święte objawienie, suma sumarum nie ma się co dziwić, skoro od tak melduje się w tym hotelu oddalonym setki kilometrów od Rzeszowa.
- Spodziewałam się innej reakcji, ale ok, wybaczam. - poprawiła nonszalancko włosy - Michał kazał mi przyjechać, by dowieźć Ci ciuchy.
Zmarszczyłam brwi. Coś mi tu nie pasowało, przecież jak już to Michał kupiłby mi nowe ciuchy, a nie kazał Aurelii je dowozić, aż z Rzeszowa...
- Taaa? I tylko tyle? Michał kazał Ci przejechać tyle kilosów żebyś przywiozła mi jakieś szmatki? 
- Yhy. Ubieraj się i szybko schodź na śniadanie. To jego polecenie. 
Aurelia ewidentnie coś ukrywała, wiedziałam jednak, że właśnie przy śniadaniu będzie musiała się mi wygadać i dlatego jej w tamtym momencie odpuściłam.
- Wiesz, zauważyłam, że mój braciszek nawet lubi mi rozkazywać. - chwyciłam torbę, którą Aua trzymała w dłoni - Ciekawe czy w ogóle coś sensownego mi przywiozłaś.
Zaczęłam szperać w bezdennej torbie. Ostatecznie wygrzebałam kolorowy zestaw ciuchów, w który też wskoczyłam zaraz po prysznicu.
***
- Michał, Aua, co znowu knujecie? - rozpoczęłam popijając herbatę.
- Ale o co chodzi? - Michał zmierzył mnie wzrokiem.
- Nie rżnij głupa... Po co kazałeś Aurelii tu przyjechać?
- No żeby Ci ciuchy dowiozła.
- Michał... Proszę Cię, nie odwlekaj niczego. - zdenerwowana przymrużyłam oczy.
- Ykhm. - chrząknął - Musisz się przeprowadzić do Jastrzębia, a jako, że Aua to twoja psiapsiółeczka pomyślałem, że z nią będzie ci lepiej, wiesz to wszystko znieść. - wyrecytował ten tekst w błyskawicznym tempie, jak gdyby chciał bym go w całości nie zrozumiała.
- Co? Jaka przeprowadzka? - odłożyłam filiżankę.
- No chyba nie myślałaś, że będziesz na wszystkie mecze dojeżdżać z Rzeszowa... - zaintonował - Teraz jesteś częścią Jastrzębskiego Węgla. 
- Kinia, będzie OK. Zaklimatyzujesz się. - bezskutecznie pocieszała mnie Aua.
- Ale... Studia... Znajomi... Ja nie chcę tego zostawiać!
Przeszyłam szok. Ze łzami w oczach wybiegłam z ogromnej sali i wróciłam do swojego apartamentu. 
Zaledwie zdążyłam odbudować się wewnętrznie, a już muszę zacząć budować od nowa resztę rzeczywistości. Nie chciałam opuszczać Rzeszowa, zostawiać swoich znajomych... Nie wspominając o studiach, które mam skończyć w tym roku. Ale jeżeli rzucę tą pracę nie dość, że urażę brata, ale stracę też to na co ciężko pracowałam i o czym przez wiele lat marzyłam. Przecież już jako 15-latka wyobrażałam sobie jak biegam z lustrzanką obok modelek, może i nie jest to to samo co praca jako fotograf w drużynie sportowej, ale zawsze coś i jakiś krok do przodu. Mimo wszystkiego postanowiłam nie rzucać studiów, nie wiem jak mogłabym dalej na nie uczęszczać, w każdym bądź razie nie zaprzepaszczę tylu lat nauki. Z głębokich zamyśleń wyrwało mnie pukanie do drzwi.
- Otwarte. - krzyknęłam.
Podniosłam się do pozycji siedzącej, gdyż przed chwilą leżałam na łóżku rozłożona wskroś. 
- Jesteś na mnie zła? - spytał Michał, wsuwając się bezszelestnie do środka.
- Nie. - odpowiedziałam - Po prostu nie wyobrażam sobie... nie wyobrażam sobie życia tutaj. Ja w ogóle nie znam tego miejsca, nie wiem jak i czy w ogóle się tu zaklimatyzuję. - wyznałam.
- Posłuchaj... Wcale nie musisz się tutaj przeprowadzać. Możesz zostawić tą pracę i wrócić do Rzeszowa. - usiadł obok mnie - Chcę dla Ciebie jak najlepiej. - objął mnie ręką.
- Chciałabym zostać w Rzeszowie, ale nie chcę rzucać tej pracy, przecież to dla mnie życiowa szansa. Jestem w rosterce, nie wiem co mam robić. - załamałam ręce, chowając twarz w dłoniach.
- Niestety tego chyba nie da się pogodzić. - przytulił mnie mocno do siebie. 
- Muszę spróbować. - łzy napłynęły mi do oczu - Jeżeli nie uda mi się przenieść studiów na wydział w Jastrzębiu, postaram się załatwić zajęcia przez internet. - wymusiłam na swojej twarzy uśmiech.
- Jestem z Ciebie cholernie dumny. - uśmiechnął się - Pamiętaj, że zawsze masz we mnie wsparcie. Możesz zamieszkać ze mną i Michałem dopóki nie znajdziesz własnego mieszkania. - chwycił mnie za dłonie.
Perspektywa mieszkania z Kubiakiem nie za bardzo mnie zadowalała, biorąc pod uwagę jego dzisiejsze zachowanie wobec mnie... Tj., olewał mnie totalnie, nawet nie raczył zaszczycić mnie swoim spojrzeniem. Tamtego dnia nie miałam jednak czasu na rozmowę z nim tłumaczącą ten cały mętlik.
- Z Michałem? Przecież Ty mieszkasz z Mileną. - popatrzyłam mu prosto w oczy, czekając na odpowiedź, której długo nie słyszałam.
Michał zbladł, przetarł nerwowo czoło dłonią i począł wpatrywać się w martwy punkt na ścianie. 
- Michał, co się dzieje? - spytałam wyraźnie zaniepokojona.
- Milena tak po prostu udawała, że jest w ciąży. - wyznał krótko. 
- Co? - otworzyłam szeroko usta - Żartujesz sobie? - nie dowierzałam w to co usłyszałam, przecież Milena wyglądała na bardzo porządną kobietę.
- Nie. Głównie ubóstwiała mój hajs, a dziecko miało być czymś co zapewniło by jej z góry opłaconą przyszłość. - odpowiedział załamując głos.
- Czemu dopiero teraz mi o tym powiedziałeś? Michał, nie można tak dusić wszystkiego w sobie. - pouczyłam go, kładąc rękę na ramieniu.
- Nie chciałem Cię martwić. Masz swoje problemy. 
- No i właśnie wspieralibyśmy się wzajemnie, tak jak teraz. - próbowałam go nieudolnie pocieszyć. 
- Ykhm... Koniec, za bardzo się rozczuliłem. - roześmiał się sztucznie. 
- Michał, wiem, że trudno Ci teraz to sobie wyobrazić, ale znajdziesz kogoś kto będzie Ciebie na prawdę wart. A może i ten ktoś sam się do Ciebie zwróci. - posłałam mu delikatny uśmiech.
- Na razie to ja jednak będę trzymał się z dala od miłostek. - odpowiedział, wzruszając jednocześnie ramionami.
- Nie da się. - uśmiechnęłam się. 
Michał popatrzył na mnie dziwnie, jakby nie zrozumiał moich słów. Pokiwałam pouczająco głową, uważając, że po tym geście ten od razu wszystko pojmie, chociaż wcale tak nie było. 
- Zbieraj się. Za godzinę opuszczamy hotel. - gwałtownie zmienił temat.
- OK... - podniosłam się z krawędzi łóżka - A co z moimi rzeczami z Rzeszowa? Jak je przewieziemy? - spytałam, wkładając ręce do kieszeni spodenek.
- O to się nie martw. - uśmiechnął się - Tylko na razie nie sprowadzimy za dużo, bo w końcu zatrzymujesz się w moim mieszkaniu. - podkreślił zabawnie dwa ostatnie słowa.
- Dobra, dobra, już się tak nie wymądrzaj.
Michał opuścił mój apartament mijając się w drzwiach z Aurelią.
- I jak? Wszystko ok? - przytuliła mnie.
- Niby tak, ale będzie mi Ciebie strasznie brakować... - wyznałam.
- Hola, hola... No chyba nie myślisz, że zostawię Cię samą z tymi wszystkimi Jastrzębskimi ciachami?
- To znaczy, że przeprowadzasz się ze mną? - stanęłam jak wryta.
- Mniej więcej. 
- Kobieto, nawet nie wiesz jak bardzo Cię kocham! Przecież mając Ciebie przy sobie to tak jakbym miała cząstkę z całego Rzeszowa! 

~~~~
trolololololol. I piąteczka również zawitała na waszych monitorkach. ; ) Mam nadzieję, że się podobało. A tak nawiasem; Oglądałyście wczoraj KSW? Bo ja owszem i mogę je podsumować tylko tak: Mamed, Materla, kocham was! ♥ Aj, i ten plączący się akcent Mameda. ♥ Komentator pyta o nogę on opowiada o ręce. ♥ awwww! ♥ ♥ ♥ 
+
zakładam jeszcze jednego bloga. Będzie on prowadzony również w formie opowiadania (odbiegającego tematyką od tego). Wszystkich chętnych zapraszam o tu.
trzymcie się. :* 
niekryta.

4. ,,Bo kiedy wszystko jest OK, jakąś tajemniczą siłę nachodzi chęć na kpienie z nas. Tak już jest...''


- Gotowa? - Kubiak bez pukania wparował do mojego apartamentu.
Pech chciał, że właśnie stałam w samym staniku (no i spodniach) nie orientując się gdzie ,schowała się' moja bluzka. Złośliwość rzeczy martwych? Być może. Momentalnie poczerwieniałam, nie tylko z zawstydzenia, ale też i ze zdenerwowania.
- Porąbało?! Puka się inteligencie!
Szybkim ruchem pochwyciłam żakiet leżący na fotelu i przysłoniłam nim, chociaż częściowo goliznę. 
- Kogo mam puknąć? - spytał, dławiąc śmiech.
- Głąb! 
- Ej, uważaj na słowa!
- A Ty na to w jaki sposób władowujesz się do cudzych apartamentów! - odwróciłam się do niego tyłem - A teraz proszę mógłbyś wyjść, bo chcę się łaskawie ubrać? - uzupełniłam.
- A czemu nie mogę zostać?
Ależ gość ma tupet!
- Michał nie denerwuj mnie! - syknęłam przez zaciśnięte zęby.
- Dobra, już dobra. - mężczyzna wycofał się za drzwi.
Po czasochłonnym poszukiwaniu mojej bluzki, odnalazłam ją ukrytą pod warstwą prześcieradeł. Tylko skąd do cholery ona się tam wzięła?! Niestety nie miałam czasu się nad tym zastanawiać, gdyż Michał coraz donośniej mnie nawoływał.
- No już idę! - krzyknęłam.
- Mówisz to trzeci raz!
Lekko zdenerwowana popchnęłam drzwi z takim impetem, że Kubi prawie zarobił nimi prosto w nos. Miał szczęście i to duże. Kiedy ja niewinnie spuściłam głowę i schowałam ręce za sobą, ten wbił we mnie swoje rozzłoszczone spojrzenie.
- Chciałaś mnie zabić czy co?!
- Nie ee. 
- No to może jakieś przepraszam? - rozłożył ręce.
- Przepraszam. - pokornie się uśmiechnęłam.
- A buziak gdzie?
- Hahahahahahahaha, no chyba Cię coś jednak boli. - poklepałam go po wystawionym w moją stronę policzku.
Michał odegrał mi się wbijając swego palca w moje żebra. Najwidoczniej podłapał na kolacji, że tego nienawidzę i teraz postanowił to wykorzystać. Miałam chęć przywalić mu z całej siły jaką dysponowałam, ale jakaś tajemnicza siła mnie powstrzymała. 
- Chcesz dostać silniej po tym policzku? - odepchnęłam jego rękę.
- Obejdzie się. 
- No więc odczep się od moich żeber! 
- Twoje żebra są bardzo podniecające.
- Michał... nie wydaje Ci się czasami, że jesteś psychiczny? - zmierzyłam go wzrokiem znad wysoko uniesionych brwi.
- Czemu ma mi się tak wydawać? 
- Wiesz, sądzę, że ludzie, których podniecają cudze żebra nie są normalni!
***
Każdy z nas inaczej zachowuje się po alkoholu. Michał - mizdrzy się do wszystkiego co się rusza. Matteo - rzuca teksty ,od czapy', czasami wyłącza się z otoczenia. Patryk - stara się udawać, że jest trzeźwy, wydaje mu się, że wszystkich oświeca swoją wiedzą. Simon - żartuje sobie z wszystkiego i wszystkich. A ja... ykhm... jestem po prostu szczera. Wyznaję to czego po trzeźwemu nigdy bym nie powiedziała. W pewnej chwili, kiedy już miała polać się piąta kolejka, do naszego pokoju wszedł Michał, wyglądał na niemało zezłoszczonego.
- Co jest kurde? - obrzucił nas złowrogim spojrzeniem - Co się tak drzecie?
- Integrujemy się, tak jak zapowiedzieliśmy wcześniej. - odpowiedział Patryk.
- Ehe. Już wiem jak się kończą te integracje. Kinga, wracasz do siebie. - warknął wyłapując mnie wzrokiem z wianuszka mężczyzn.
- Czemu? - oburzyłam się.
- Bo ja tak mówię.
- Daruj sobie. Nie będziesz mi rozkazywał.
- Owszem, będę. A teraz wstawaj i wracaj do siebie! - skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
Nie chciałam robić większego dymu, więc posłusznie wstałam i oburzona wyszłam z pomieszczenia. Michał oczywiście wyszedł za mną. A tamci pewnie nawet nie wyczuli braku mojego towarzystwa! No i jak to tak można nawet nie stanąć w mojej obronie, hm? Bardzo nie ładnie.
- Może łaskawie zaprowadziłbyś mnie do mojego apartamentu? - rzuciłam mu pogardliwe spojrzenie. 
- Aż tak się uchlałaś? - złapał mnie za rękę.
- Nie! 
- Ehe.
Wiedziałam, że jego 'ehe' jest równoznaczne z 'i tak wiem swoje', nie miałam jednak zamiaru tłumaczyć mu się jak dziecko. Wkrótce znalazłam się w moim lokum. Kiedy wzięłam prysznic i położyłam się do łóżka usłyszałam pukanie. Nie odpowiadałam mając nadzieję, że nocny gość sobie zwyczajnie pójdzie, jednak wcale tak nie było. Owy natręt od tak wszedł sobie do środka.
- Pozwoliłam?
- No nie... 
Rozpoznałam po głosie, że gościem jest Kubiak. Nie powiem zdziwiła mnie jego obecność.
- Michał? Pomyliłeś pokoje? 
Mężczyzna włączył światło i usiadł obok mnie na skraju łóżka. Chwilę dusił coś w sobie, w końcu poprawił włosy, oblizał usta i donośnie chrząknął, by pozbyć się chrypki. Zaczynałam się tym niepokoić. Nagle ni stąd, ni zowąd, pochwycił delikatnie moją dłoń i przyłożył do swojego torsu. Byłam kompletnie zdezorientowana już tym gestem, a co dopiero tymi słowami, które wypowiedział później:
- Chciałbym Ci coś wyznać. - popatrzył na mnie swoimi błyszczącymi oczkami - Podobasz mi się. Cholernie mi się podobasz. - przygryzł nerwowo dolną wargę.
Otworzyłam szeroko oczy,  ciągle nie dowierzając w to co się dzieję. Starałam się jednak wmówić sobie, że Michał gada takie głupstwa, bo jest dość ścięty. W końcu już nawet Patrykowi proponował numerek...
- Nie zapominaj, że jesteś pijany.
- I co z tego! Alkohol dodał mi tylko pewności. 
Nie wiedziałam co na to odpowiedzieć. Zaczęłam nerwowo skubać róg pościeli, wbijając jednocześnie w nią wzrok. Niespodziewanie Michał zatopił swe usta w moich. Jednak szybko się od niego odsunęłam.
- Michał, powoli... ja cię na prawdę lubię. Jesteś świetnym facetem, ale...
Mężczyzna najwidoczniej wiedział co powiem dalej, dlatego przerwał mi i powstał z łóżka.
- Oszczędź. Przynajmniej wiem na czym stoję. 
Zawiedziony Kubiak skierował się w stronę wyjścia.
- Michał, poczekaj... 
Podążyłam za nim i w ostatniej chwili chwyciłam go za rękaw, który i tak ostatecznie wyrwał z mojej ręki. Zrezygnowana oparłam się o drzwi, nie miałam siły iść za Michałem. Czułam, że jestem temu wszystkiemu winna. Ale cóż mogłam poradzić na to, że nie odwzajemniałam jego uczuć? Uświadomiłam sobie, że nasze relacje ulegną zmianie, oczywiście na gorsze. 
- Ja jebie.  - podsumowałam i rozłożyłam się bezradnie na łóżku.
Już wtedy wiedziałam, że tej nocy nie prześpię...

~~~~

Jest i krótka czwórka. ;p Nawet nie wiecie jaką miałam blokadę twórczą (xD) przez te dwa tygodnie. Między innymi dlatego ten rozdział jest takiej, a nie innej długości. 
Dzięki za poświęcony czas. Buuuuuziaki. :**
niekryta.