- Kinga, za godzinę masz czekać na mnie pod swoim mieszkaniem! - usłyszałam w słuchawce spieszący głos Michała.
- Po co? O co chodzi?! - spytałam tonem równym bratu.
W odpowiedzi usłyszałam w słuchawce przerywany, niski dźwięk oznaczający zakończenie połączenia. No i rozmawiaj tu sobie z takim! Jako, że byłam już ubrana wolny czas poświęciłam na makijaż i tworzenie jakiejś ciekawej fryzury. Myślałam, że zjem całą nutellę z nerwów. Dochodziła godzina 10.40, minęło 50 minut od mojej rozmowy (o ile można to tak nazwać) z Michałem. Wyszłam na zewnątrz uprzednio ubierając swoje ulubione karmelowe szpilki. Raz jeszcze zerknęłam na zegarek w komórce. Michał nie byłby Michałem, gdyby nie pojawił się pod moim mieszkankiem co do sekundy wymieszczając się w czasie. Wsiadłam szybko do zgrabniutkiego, czarnego infiniti od razu pytając o co chodzi.
- Po co mnie wyciągnąłeś? - spytałam podekscytowana.
- Wiesz chyba, że dzisiaj Jastrzębski gra ze SKRĄ, no nie? - czy nikt go nie nauczył, że nie odpowiada się pytaniem na pytanie?
- Jasne, że wiem. - odpowiedziałam coraz bardziej poddenerowana.
- Więc... Ykhm. Załatwiłem Ci pracę jako fotograf w Jastrzębiu. I zaczynasz właśnie dziś. - wyznał z nienaruszonym spokojem.
Wiedziałam o tej pracy, ale nie mogłam mu o tym powiedzieć, więc jedyne co mi zostało to trochę przyaktorzyć.
- Ej, żartujesz sobie?! Ale się strasznie cieszę! Ale czemu mi o tym wcześniej nie powiedziałeś?! - spytałam.
- Uspokój się. - wyjechał z tym swoim perfecto śmiechem - Jakoś tak zleciało. - odpowiedział uśmiechając się.
- Jestem najszczęśliwszą osobą na globie! - wykrzyknęłam i przytuliłam bracholka.
Ten przypadkowo zjechał na lewy pas.
- Uważaj! Chcesz nas zabić? - spytał ze śmiechem.
- A skądże znowu. Skoro dzisiaj mój debiut muszę na siebie uważać. - wyszczerzyłam się - Czyli teraz kurs Jastrzębie Zdrój?
- Tak. - potwierdził.
- No to ja sobie może trochę pośpię. Może jak będę dobrze spała i nie obrzygam ci tapicerek, wkońcu przekonam się do tego głupiego auta. - oznajmiłam.
- Nie obrażaj mojego kochanego infiniti. - rzucił oburzony.
- Zrobię to dla Ciebie, braciszku. - odpowiedziałam ironicznie.
Rozłożyłam siedzenie i wygodnie się na nim ułożyłam. Poczułam, że Michał przyśpiesza, chyba myślał, że już śpię. Nie specjalnie lubię ekstremalne jazdy, ale w tym wypadku na takową przyzwoliłam, im szybciej dojedziemy tym lepiej.
***
- Wstawaj. - szarpnął mną Michał.
Przetarłam delikatnie oczy rozglądając się dookoła.
- Podarło Cię? Tak się ludzi nie budzi. - wykrzyknęłam - Już dojechaliśmy? - spytałam ziewając.
- Tak. - odpowiedział i wysiadł z auta, a ja za nim.
Zerknęłam na godzinę; 14.40. Podążając za bratem zaskoczona spytałam.
- Ile Ty jechałeś, że jesteśmy tu tak szybko?
- Nie musisz tyle wiedzieć. - odpowiedział uśmiechając się nieznacznie - Pamiętaj żeby na każdym kroku powtarzać, że studiujesz dziennikarstwo. - dodał.
- OK, zapamiętam.
Razem weszliśmy do hali Jastrzębskiego i dołączyliśmy do reszty zespołu, który właśnie wysłuchiwał rad trenera Lorenzo. Wszyscy zebrani patrzyli raz na mnie raz na Michała, bardzo krępująca sytuacja, nie dałam jednak po sobie poznać, że się denerwuję.
- Questo e il nostro fotografo? (To jest nasz fotograf?) - spytał trener.
Michał uczył mnie trochę włoskiego, więc nie miałam problemu ze zrozumieniem słów pana Lorenzo.
- Cosi. Si chiama Kinga. (Tak. Nazywa się Kinga.) - uśmiechnął się - Kinga, to jest jak zapewne wiesz nasz trener Lorenzo Bernardi. - popatrzył na mnie kiwając lekko głową w stronę Bernardiego. Chyba zrozumiałam o co mu chodzi i podałam rękę loczkowi.
- Mi fa piacere che posso incontrare. (Cieszę się, że mogę pana poznać.) - wyszczerzyłam się najsłodziej jak potrafiłam.
- Tu sai l'italiano... Molto bene. Molto! (Znasz włoski... Bardzo dobrze. Bardzo!) - odwzajemnił uśmiech.
- Spero che lavoreremo bene insieme. (Mam nadzieję, że będzie się nam dobrze razem pracowało.) - dodałam.
- Spero cosi. (Też mam taką nadzieję.) - odpowiedział.
- No to teraz oswój się z resztą, a ja idę się przebrać. - oznajmił Michał.
Jak ja mam się z nimi oswoić?! Przecież się cholernie wstydzę! Popatrzyłam na niego jak na kosmitę, a on wzruszył ramionami i sobie tak normalnie poszedł! Ugh! Co za szczęście, że był tam jeszce Misiek, którego udało mi się już poznać.
- Cześć. - powitał mnie szerokim uśmiechem.
- Heeej. - odwzajemniłam uśmiech.
- A oto i nasza nowa pani fotograf - Kinga. - przedstawił mnie.
Popatrzyłam na niego ostrym jak brzytwa wzrokiem, poczułam, że się lekko czerwienię, mimo tego zacisnęłam pięści i przywitałam wszystkich mężczyzn.
- Witam wszystkich. Tak, od dziś to ja będę cykała wam fotki z boiska, z szatni, no i mam nadzieję, że spod prysznica też. - zaśmiałam się. Taki mały żarcik na dobry początek znajomości, a co! ;D
Co za szczęście, że również się zaśmiali. Kamień spadł mi z serca i poczułam się pewniej.
- Więc tak... To Krzysiek, Damian - wskazywał palcem - Tiago, Rob, Mati, Russell, Łukasz, Simon, Matteo no i Patryk i Radek. - wyliczył Michał.
- Oj Michał, sami też byśmy sobie poradzili. - wygarnął... Łukasz bodajże.
- Ale tak bezpieczniej. - zaśmiał się Michał.
- Co Ty wiesz o bezpieczeństwie. - parsknął Patryk i rzucił w Michała piłką.
Michał zdążył uniknąć ciosu Patryka. Wszyscy w dobrych humorach zaczęli rozgrzewkę, dołączył też do nich i drugi Michał.
Bardzo miły statystyk - Bogdan, pokazał mi mój sprzęt. Była to nowiutka lustrzanka Nikon D800, kiedy ją zobaczyłam dosłownie kopara mi opadła. Marzyłam o takim cudeńku! Na początek, by zapoznać się z urządzeniem zrobiłam kilka fotek całej hali. Niebawem dostałam polecenie, by zrobić skromną sesję treningu chłopaków. Posłusznie wykonałam polecenie ujmując najciekawsze, ale też i najzabawniejsze scenki z gry siatkarzy. Sprawiało mi to wiele przyjemności i jeszcze ta atmosfera, czułam się świetnie. Świetnie... Dopóki mym oczom nie ukazał się zespół z Bełchatowa z Danielem na czele. Misiek posłał mi ostrzegawcze spojrzenie, w odpowiedzi przygryzłam wargę marszcząc brwi. Dochodziła godzina 16, hala powoli zaczęła się zaludniać. Daniel błyskawicznie mnie rozpoznał patrząc jak na intruza. Zaczęłam coraz częściej zasłaniać się lustrzanką udając, że cały czas robię zdjęcia. Niebawem podszedł do mnie i ów problem.
- O proszę. Kogo ja widzę... Co Ty tu robisz? - spytał zimno odsuwając sprzęt od mojej twarzy.
- Pracuję. Nie widać? - sięgnęłam do torby po większy obiektyw.
- Ty? Proszę Cię. - zaśmiał się.
- Daniel - spojrzałam na niego wrogo - mógłbyś proszę zostawić mnie w spokoju? Nie przyjeżdżaj do mnie, nie odzywaj się do mnie i nie wchodź mi w drogę! - wykrzyknęłam.
Naszą kłótnię usłyszał Michał, przeprosił na chwilę resztę drużyny i podszedł do nas.
- Jakbyś jeszcze nie zauważył, SKRA przeprowadza rozgrzewkę na drugiej połowie. - wtrącił oschle.
- Zasłaniaj się bratem, masz rację. - odpowiedział Daniel odchodząc w stronę swojego zespołu - A i Michał... szykuj się na solidny łomot, nie będę się nad tobą litował. - uzupełnił.
- No co za gość. Już ja mu ku*wa pokażę... - Michał, aż poczerwieniał ze złości - Czego od Ciebie chciał?
- Poznęcać się psychicznie. Ale trochę mu nie wyszło. - odpowiedziałam uśmiechając się cierpko.
- Rozjebie go na tym boisku! - oznajmił zaciskając pięści.
- Spokojnie... - złapałam go za ramię.
***
Jak powiedział tak też zrobił. Jastrzębski wygrał ze SKRĄ 3:1, dodatkowo został MVP, a ja miałam masę świetnych zdjęć do wrzucenia na stronkę, do której przy wyjściu z hali otrzymałam passy. A jeszcze mina Daniela po każdym zablokowaniu jego ataku... Bezcenne! Byłam szczęśliwa, że tak to się to wszystko potoczyło.
- Michał odwiezie Cię do hotelu, w którym dzisiaj przenocujesz, a ja wracam na konferencję. - usłyszałam za plecami będąc już na zewnątrz.
Stałam tak sama streszczając wszystko co mnie dzisiaj spotkało w smsie Aurelii. Po chwili dołączył do mnie Kubiak wyszczerzając się najszerzej jak potrafi.
- Jak się podobało? - spytał trzymając ręce w kieszeniach swoich dresów. Co za widok, Dziku-dresiarz, olaboga!
- Było nieziemsko. Mam tyle zdjęć, że normalnie głowa mała. Kwintesencją dzisiejszego dnia był widok rozwścieczonego Daniela. - odpowiedziałam uśmiechając się w jego stronę.
- Oj tak, bo Jastrząb jak chce to potrafi. - poprawił swoje okularki.
- No to może mnie zawieziesz do tego hotelu? - spytałam rozkładając ręce.
- A no tak. Zapomniałem. - zaśmiał się.
Ruszyłam za nim w stronę auta. Infiniti takie samo jak Michała, co za bardzo nie fajny zbieg okoliczności. Jęknęłam wsiadając do pojazdu, Kubiak popatrzył na mnie ze zdziwieniem.
- Co jest? - spytał.
- Ajć, bo masz takie samo auto jak mój bracholek, jazda w nim działa na mnie jak... no na przykład jak tabletki przeczyszczające. - zapięłam pas i skrzyżowałam ręce na piersiach.
- Hahahahaaha. Tabletki przeczyszczające, żartujesz sobie? - spytał dławiąc śmiech.
- To nie jest śmieszne. - szturchnęłam go lekko się uśmiechając.
- Tak nawiasem to to jest auto twojego brata. - oznajmił.
- Yyyy... Dał Ci je prowadzić? - spytałam unosząc brwi.
- No tak. - odpowiedział przyśpieszając do setki.
- Fajnie, fajnie. Mi nawet kluczyków nie pozwala dotknąć. - wzruszyłam ramionami - A mógłbyś trochę zwolnić, proszę? - spytałam kładąc dłonie na kolana.
- OK, jak wolisz. - odpowiedział jednocześnie zmieniając bieg.
- A ja mam w tym hotelu tak sama zostać? - popatrzyłam na niego poprawiając marynarkę.
- Chyba jesteś już dużą dziewczynką, możesz zostawać bez opieki, no nie? - spytał śmiejąc się - Reszta ekipy też się tam zatrzymuje, także, wiesz... nie musisz się bać, że napadnie Cię w nocy gwałciciel. - dokończył.
Cały Jastrzębski tak blisko mnie? Świetnie. - pomyślałam. Teraz dopiero uświadomiłam sobie jak wiele straciłam nie przyznając się do Michała przez ostatnie lata, przecież mogłam poznać tyle świetnych włoskich zespołów już kilka lat temu, a może i zdołałabym zahaczyć się też na samą reprezentację włoską.
- Bardzo mnie to cieszy. - wyszczerzyłam się, ignorując jego dogryzanie.
W końcu dojechaliśmy do tego hotelu. Okazało się, że nie był on centralnie w Jastrzębiu Zdroju, a w miejscowości oddalonej od niego na ok. 10 km, w Wodzisławie Śląskim. Na pierwszy rzut oka całkiem przyzwoicie wygląda. Szklana (po części) obudowa i wielki, neonowy napis ,,Amadeus'' robią wrażenie.
- Ijoooł, nieźle. - podsumowałam otwierając usta.
- Wiesz, tacy gwiazdorzy w byle budzie sypiać nie będą. - odpowiedział jednocześnie mocno się przeciągając.
- Weź Ty się człowieku. - zaśmiałam się - Z
Bełchatowem wygraliście, ale z Rzeszowem nie było tak łatwo, nieprawdasz? - dodałam otwierając drzwi od auta.
- Cicho już! - zaśmiał się marszcząc czoło - Wejdź do środka i poproś w recepcji o klucz do pokoju numer 26. Przedstaw się jako nasz fotograf, znaczy wiesz... Jastrzębia, powinni Cię wpuścić. A ja wracam odstawić Michałowi auto. - oznajmił.
- OK. - odpowiedziałam krótko i zamknęłam drzwi.
***
Powinni mnie wpuścić, a nie wpuścili. Po kłótni z wszechwiedzącą recepcjonistką zostałam wyprowadzona z hotelu. Zrezygnowana usiadłam na ławce przy jednej z alejek. Było już grubo po 20, a reszta ekipy Jastrzębskiego nadal nie zameldowała się pod hotelem. Robiło mi się coraz bardziej zimno. Na takie listopadowe wieczory chyba niezbyt pasuje marynarka z rękawami na 3/4. W końcu usłyszałam znajomy głos.
- Co to za wieczórki? Czemu nie jesteś w swoim pokoju, tylko tu marzniesz? - spytał troskliwie mój bracholek.
- Jakby mnie w ogóle wpuszczono do tego cholernego hotelu już dawno relaksowałabym się z dobrą książką w wannie. - odpowiedziałam pociągając nosem, złapałam lekki katar.
- Nie wpuścili Cię? Szczyt wszystkiego. Już ja sobie z tym zasranym zarządem porozmawiam. - wyznał, przytulając mnie do siebie, by nie było mi zimno.
Byłam zajebiście dumna, że mam takiego brata! Tylko czemu wcześniej nie potrafiłam się tym cieszyć? Nie mam zielonego pojęcia. Weszliśmy tak razem do hotelu, blond recepcjonistka, posiniała ze wstydu kiedy zobaczyła, że idę pod rękę z Michałem Łasko. Chyba już teraz wiedziała, że coś się szykuje. Podeszliśmy do jej stanowiska, mimo tego, że jeszcze nic nie powiedzieliśmy widziałam, że ma chęć zapaść się pod ziemię.
- Przepraszam bardzo. Czemu ta kobieta nie dostała klucza do pokoju, o który prosiła? - spytał spokojnie Michał.
- ... bo tu tyle tych fanek się kręciło, i się tak jak ona przedstawiają... że tu masażystka, tu managerka, fotografka... - zaczęła pląsać, a włosy się jej najeżyły jakby ją prąd kopnął.
- A czy każda fanka okazywała profesjonalne zdjęcia z treningu i meczu Jastrzębskiego oraz papier potwierdzający zatrudnienie podpisany przez Zdzisława Grodeckiego?! - warknął.
- Michał spokojnie. - pociągnęłam go za rękaw.
- Słuchaj, ja po prostu nie chcę, by ktoś Cię tak traktował. - odpowiedział uśmiechając się w moją stronę - A teraz kluczyk... no już! - machnął ręką do recepcjonistki.
Po tej całej sytuacji pękałam z dumy. Szłam po korytarzu z wypiętą piersią jak paw. Michał zaprowadził mnie do mojego pokoju i oznajmił, że za jakiś czas, ktoś z ekipy wpadnie zawołać mnie na kolację. Trochę późno na kolację, no ale dobra. Kiedy Michał wyszedł padłam na wielkie, ścielone brązowymi prześcieradłami łoże uśmiechając się sama do siebie. Przeglądnęłam kilka razy wszystkie zdjęcia z lustrzanki i tak się jakoś złożyło, że zasnęłam. Byłam pewna, że nawet przez sen mam banana na twarzy. Obudził mnie bardzo delikatny głos jakiegoś faceta.
- Hej... wstawaj. - przez chwilę nie wiedziałam kim jest owy mężczyzna, ale po przetarciu oczu, zorientowałam się, że to Simon - Schodzimy na kolację. - uśmiechnął się.
Było mi strasznie głupio, że Simon zastał mnie podczas snu. ,,Dopiero co zatrudniona, jeden mecz popracowała, a już wielce zmęczona. - pewnie tak pomyślał. Spaliłaś się.'', w myślach policzkowałam sama siebie. A ten jego plączący się akcent jeszcze bardziej mnie rozkojarzył.
- Yyym... Już idę. - wydukałam porywając się z łóżka.
Mężczyzna zaśmiał się, sama nie wiem z czego. Wyszliśmy z mojego lokum, przeciągnęłam kartą po zamku i włożyłam ją do kieszeni. Skręcaliśmy w prawo, w lewo, w prawo i jeszcze raz w prawo, gość musiał już tu być, bo nikt normalny nie pojąłby tego labiryntu po mniej więcej godzinie przebytej w nim. W końcu mym oczom ukazała się wielka sala, koloru bladoróżowego. Wzrokiem wyszukałam Michała, podążyłam w jego stronę, a za mną Simon. Ten grzecznie odsunął mi krzesło, a ja grzecznie podziękowałam. Z uśmiechem na twarzy zajął miejsce obok mnie. Jakby Aua dowiedziała się, że mam obok siebie Simona Tischera pewnie wybuchłaby z zazdrości. Na prost mnie siedział Russell, jego zarost z takiej odległości jest jeszcze bardziej sexy. :D Był taki moment, że popatrzyliśmy sobie centralnie w oczy, od razu spuściłam wzrok, zapewne czerwieniąc się jak burak... ajajaj. W pewnej chwili Michał zaczął się tak okrutnie śmiać, że prawie się zakrztusił.
- Ej, ej, bracie, uważaj trochę, bo się nam dzisiaj z tej radości przekręcisz. - poklepałam go po plecach, lekko się śmiejąc.
- Dobra, dobra, nie wymądrzaj się. - wetknął mi palca w żebro.
Jak ja tego nienawidzę! Kiedy przestanie łaskotać to tak strasznie boli, że porażka.
- Ałć! To boli. - uderzyłam go w rękę.
- Wiem, to ma boleć. - odpowiedział wykrzywiając się.
- Nie wyżywaj się na młodszych. - zaśmiał się drugi Michał.
- Michał cicho bądź. - zaśmiałam się.
- Kto? Ja? - spytali obaj na raz.
- Z wami to się dogadać idzie... naprawdę. - wyznałam uderzając się w czoło.
Po wesołym posiłku, w towarzystwie dwóch Michałów i Patryka wróciłam do swojego pokoju. Dochodziła godzina 22.
- Wpadniesz do nas za chwilę? - spytał Kubiak.
- Po co? - odwróciłam się w jego stronę.
- Pooglądamy zdjęcia, muszę ocenić twój talent. - uśmiechnął się.
- Na prawdę interesują Cię te zdjęcia? - spytałam krzyżując ręce na piersiach.
- No dobra, to tylko przykrywka... Będziemy trochę opijali razem z resztą. - oznajmił całkiem poważnie.
- W takim razie wpadnę. Tylko gdzie? - spytałam wyszczerzając się.
- Zobaczysz. Przyjdę po ciebie za pół godziny, OK? - uśmiechnął się.
- OK. No to idę się odświeżyć. - zamachistym gestem pożegnałam wszystkich zebranych.
- Do zobaczenia. - odpowiedzieli chórkiem.
~~~~~
Takie cuś, utworzyłam. Wrzucone z delikatnym poślizgiem. ;x Mam nadzieję, że ten rozdział dorównał, a może i przewyższył jakością poprzednie. :)
No i niosę ze sobą również złą wiadomość. -.- 15 listopada odłączają mi internet na dwa tygodnie, by móc przełączyć go na szybszy. ; ( Zaległe rozdziały wrzucę zaraz po odzyskaniu neta.
3majcie się. :*
niekryta.