Nadszedł dzień Wszystkich Świętych, mając w sobie zaszczepione chrześcijaństwo wybrałam się na mszę świętą na godzinę 11.30. Przekonałam się, że nie było tak ciepło jak sobie to wyobrażałam i przed pójściem na cmentarz wróciłam do domu by ubrać się cieplej. Aurelii już nie było, jak zapowiedziała rano, wyjechała do rodziców do Lublina. Moi rodzice mieszkają w Gdańsku, więc żeby przyjechać do nich na te święta musiałabym wyruszyć dwa dni wcześniej, by rozłożyć podróż na Rzeszów-Warszawa i Warszawa-Gdańsk. Po za tym nie znam drogi, zawsze to rodzice odwiedzali mnie, albo razem z Michałem wędrowałam do nich.
***
Jako, że nie mam tu nikogo bliskiego pochowanego, postanowiłam, że odwiedzę cmentarz bezdomnych. To smutne, że ci ludzie ostatnie dni, lata swego życia spędzili całkowicie sami, nie mając przy sobie nikogo bliskiego, nikogo kto mógłby ich wesprzeć. Chwała tym, którzy przynajmniej zapewnili im godne miejsce spoczynku. Dochodziła godzina 14.00 kiedy wyszłam z domu, postanowiłam jednak, że na cmentarz wybiorę się wieczorem, gdyż teraz może być bardzo tłoczno na drogach. Więc wróciłam się z powrotem do domu i ułożyłam wygodnie na kanapie myśląc o Danielu. Nie rozmawialiśmy ze sobą od pamiętnego niedzielnego telefonu. Nie byłam pewna czy ten związek jest zakończony. Postanowiłam zadzwonić do niego i do końca rozwiązać tą relację, choć dobrze wiedziałam, że nie jest to rozmowa na komórkę. Wnet rozległo się pukanie do drzwi. Właśnie szukałam w kontaktach Daniela, ale odłożyłam komórkę. Podniosłam się z sofy i podążyłam w stronę drzwi, by je później otworzyć. W progu ujrzałam właśnie Daniela! Dziwne? Też tak pomyślałam.
- Mogę wejść? - spytał oschle, ale z pokorą.
- Nie bałeś się, że zastaniesz mnie rypiącą się potajemnie z jakimś kolesiem? - spytałam niemal kipiąc ze złości.
- Kinga...
- Zamknij się! - przerwałam gwałtownie.
- Daj mi to wszystko wytłumaczyć! Ostatni tydzień był dla mnie bardzo trudny... - czy on myślał, że puszczę niedzielną akcję płazem kiedy nagle spokornieje?!
- Nie obchodzi mnie to! Powinieneś sam siebie zacząć kontrolować, a nie się do mnie rzucać! - wykrzyknęłam tak głośno, że starsza pani idąca po chodniku po drugiej stronie ulicy odwróciła się w naszą stronę.
- Wysłuchaj mnie! Proszę. - złożył ręce błagalnie.
Ja z kolei pozostawałam niezłomna, nie obchodziły mnie już jego słowa, chciałam tylko jak najszybciej zakończyć tą rozmowę jak i ogólnie znajomość.
- Nie! Jesteś dla mnie skończony! Tyle Ci poświęciłam, Ty nadęty bufonie! Między nami wszystko jest rozwiązane, więc możesz już odejść! - nie schodziłam z tonu.
Kiedy Daniel już zabierał się do wydukania kolejnych nic nieznaczących słów, pozostawiłam na jego policzku lekko zaczerwieniony ślad po mojej zgrabnej rączce.
- Jesteś zerem... Zerem! Pojmujesz? - wsunęłam się z powrotem do środka zamykając za sobą drzwi.
Daniel zdenerwował się niesamowicie, kiedy już wróciłam cała rozdygotana na sofę, on sprzed mieszkania krzyknął:
- Pierdolona suko! Pożałujesz tego!
Wiedziałam, że Daniel przeklina, ale nigdy nie przeklnął na mnie. Ta scenka tylko utwierdziła mnie w przekonaniu, że słusznie zakończyłam ten związek. Jego opinia na mój temat już mnie nie interesowała, toteż te słowa zabolały mnie tylko częściowo. Częściowo... Znałam go od 3 lat, a dopiero teraz dotarło do mnie jaką jest świnią, tylko to bolało.
- Jaka Ty byłaś głupia! - syknęłam sama do siebie.
A jak żałowałam, że w tej chwili nie było przy mnie Aurelii. Porządnie by mnie wsparła nie mówiąc już o tym jak przysłowiowo ,,schujała'' by Daniela. Postanowiłam o tym zapomnieć i kierować się raczej tym, że jestem singielką i mogę się zabawić, uważając oczywiście na zakochanie. Tak, na zakochanie. Wychodzę z założenia, że to właśnie zakochanie może zrujnować wszystko jednocześnie czyniąc najszczęśliwszą osobą na globie. Takie właśnie jest to wszystko zaplątane. Mimo starań nie mogłam zasnąć, sięgnęłam więc po tabletki nasenne. Po dziesięciu minutach spałam jak niemowlę. Sen i seks to dwie najprzyjemniejsze czynności, które spotykamy w życiu! <3 Obudziłam się coś koło godziny 19.00, w samą porę. Przeciągnęłam się raz, a porządnie i podniosłam leniwie z sofy. Poprawiłam lekko fryzurę, włożyłam kurtkę i wyszłam na pole. Oczywiście nie byłabym sobą gdybym nie zapomniała najważniejszej rzeczy... Były to rzecz jasna znicze. Uderzając się w czoło <facepalm> wbiegłam z powrotem do mieszkania, chwytając torbę z kilkunastoma małymi zniczami. Postanowiłam drogę na cmentarz przejść, uwielbiam wieczorne spacery.
***
Przez mocno zardzewiałą furtkę weszłam na cmentarz. Nie było tam drogich nagrobków jak to na normalnych cmentarzach, ot zwykły stalowy krzyż wbity niedbale w ziemię z tabliczką, tu wyblakłą, tam złamaną... U początku placu przeżegnałam się i pomodliłam za wszystkie dusze, które tam spoczywają, gdyż nie zdołałabym uczynić tego na każdym grobie z osobna. Dążyłam alejką wysypaną kamyczkami spoglądając na liche kwiaty złożone pod krzyżami. Zdawało mi się, że ta drużka jest bezkresna! W końcu przyśpieszyłam kroku szukając grobów, na których nie ma zaświeconego znicza, było ich wiele, wybrałam najbiedniejsze i zaświeciłam na nich znicze. I szłam dalej tym razem wbijając wzrok w ścieżkę. W pewnym momencie zderzyłam się z jakimś wysokim, dobrze zbudowanym mężczyzną, wskutek czego upadłam wbijając sobie kilka kamyków w dłonie. Mężczyzna natychmiastowo klęknął obok mnie.
- Nic Ci nie jest? - spytał lekko przestraszony.
- Chyba nie... - zaczęłam czuć ból wzdłuż kciuka, wtedy zauważyłam też, że mam ręce przyozdobione drobnymi kamykami - a może jednak tak. - uzupełniłam zaciskając zęby.
Gość rozpoznał po głosie, że jestem kobietą, więc mógł zacząć zwracać się do mnie przez zwrot ,pani'.
- Coś Panią boli?
- Jakoś się wyliżę. - wstałam przy jego pomocy i otrzepałam ręce z kamyków - Przepraszam bardzo za zakłócenie modlitwy. - dodałam.
- Nie szkodzi. Ale na pewno nic Pani nie jest? - pytał natarczywie.
- Nie, nie, na prawdę. - odpowiedziałam z uśmiechem.
Choć na pewno go nie widział, nie było tu oświetlenia, a przecież komórkami w twarz nie będziemy sobie świecili.
- Pani tu szuka kogoś z bliskich? - spytał, próbując zacząć rozmowę na nowo.
- Proszę mi mówić po imieniu, pani to taki oficjalny zwrot, nie dla mnie. Kinga jestem. - przedstawiłam się z entuzjazmem w głosie - Nie, przyszłam tu by oddać szacunek tym wszystkim ludziom. Nie mieli nikogo w kim mieliby wsparcie, pogrążające. - dodałam.
- Jak wolisz. - odrzekł - Podobnie jak ja. To naprawdę smutne. - pochylił głowę nad jednym z grobów - A właśnie! Znam twoje imię, ale ty nie znasz mojego... Michał.
Podaliśmy sobie ręce, uśmiechnęłam się nieznacznie, on zapewne też, ale nie miałam pewności ciągle będąc w całkowitych ciemnościach. W pewnym momencie zaczęliśmy kierować się w stronę wyjścia nie wiem czemu, a tym bardziej nie wiem czemu razem. Tak się jakoś dziwnie złożyło.
- Okropnie tu ciemno. - zagadałam.
- Jakby nie to, nie byłoby tego nieszczęsnego wypadku. - odpowiedział.
Gość popisał się bystrością nie ma co, ale zdaję sobie sprawę, że mógł być zestresowany moją obecnością, więc wybaczam. Powoli doszliśmy do ulicy, duuuuużo lepiej oświetlonej i zauważyłam, że przede mną stoi Michał Kubiak!
- Michał? Ten Michał?! - spytałam niby sama siebie.
- Ykhm... A o jakim Michale mówisz, bo nie ogarniam? - spytał z szerokim uśmiechem na twarzy.
- No, że Kubiak. Dziku! Ten sam, który gra w Jastrzębiu razem z moim bracholkiem! - niemal wykrzyknęłam - Kinga... Uspokój się! Weźmie Cię za psychiczną. - mruknęłam pod nosem.
- Ooo! To Ty jesteś tą słynną Kingą, która ma robić za fotografa właśnie w Jastrzębskim? - spytał patrząc na mnie jakoś tak dziwnie.
- Co? Nic mi o tym nie wiadomo. - popatrzyłam na niego nieco poważniej ze zdziwieniem w oczach.
- Bo ty jesteś siostrą Michała Łasko, tak?
- No jestem. - odpowiedziałam
- Ajć, chyba się wygadałem. - Michał przymrużył oczy.
Momentalnie wpadłam w euforię. Dowiedziałam się od samego Kubiaka, że zostanę fotografem Jastrzębia! Rzuciłam się mu na szyję, częściowo nie kontrolując się w ogóle.
- Ależ się cieszę! - zaśmiałam się entuzjastycznie.
- Ciiicho! Ty nic nie wiesz. - odwzajemnił gest.
- OK, OK. - chwilowo stanęłam w miejscu tylko się uśmiechając - A kiedy Michał ma mi to powiedzieć? Bo nie wiem ile w miejscu usiedzę nie rozgłaszając tego światu. - ruszyłam za nim.
- Nie mam pojęcia. W każdym bądź razie witam w zespole. - odpowiedział poprawiając swoje okularki.
- Jejku, będę przebywała obok Russella, Tischera, Matteo, i oczywiście obok Ciebie! Nie mogę uwierzyć. - złapałam się za głowę, a potem schowałam ręce z powrotem do kieszeni.
Czułam się jakbym rozmawiała z kimś kogo znam od dzieciństwa, nie wiem nawet czemu.
- Obok mnie... takiej szychy. Nie dziwię się, że nie możesz uwierzyć. - Michał wyniósł głowę, zrobił się dumny, a po chwili zaczął się śmiać wystawiając język w moją stronę.
- Zobaczysz, że za miesiąc góra dwa będę sławniejsza od Ciebie. - popatrzyłam na niego z uśmiechem czekając na odpowiedź.
- Tak, tak, wmawiaj to sobie. - roześmiał się raz jeszcze.
- Ej! - szturchnęłam go łokciem - niszczysz moje marzenia! - zaczęłam sztucznie rozpaczać.
- Przecież nic nie mówię. - rozłożył bezradnie ręce - A tak nawiasem, to gdzie my w ogóle idziemy? - spytał całkiem poważnie.
- Właśnie idziesz mnie odprowadzić. - oznajmiłam.
- To był rozkaz? - spytał unosząc zbawnie brwi.
- A wyglądało jak prośba? - odpyskowałam wystawiając mu język.
- Wiesz co, masz naturę Michała. Mimo tego, że znasz człowieka od pięciu minut możesz po nim jechać jak po starym, dobrym przyjacielu. - odpowiedział z uśmiechem.
- To była obelga?
- A wyglądało jak komplement? - Michał wpadł w śmiech, a ja skrzyżowałam ręce na piersiach, lecz po chwili też się zaśmiałam.
- Miło mi się z tobą gada. - wyznałam.
- To dobrze, bo mi z tobą też. - uśmiechnął się nieznacznie.
Powoli dochodziliśmy do ulicy, przy której znajdowało się moje mieszkanie, zauważyłam przed nim ciemnorudą hondę - auto Daniela. Momentalnie spochmurniałam, jednocześnie przyśpieszając kroku. Kiedy byliśmy dostatecznie blisko z auta wyszedł Daniel. Nonszalancko oparł się o maskę wkładając ręce do kieszeni swych spodni.
- Widzę, że już sobie nowego fagasa znalazłaś. Szybka jesteś. - powiedział Daniel z uśmiechem na twarzy.
Jezu, jaki ten człowiek jest dwulicowy!!! Prosi o wybaczenie, a później wyzywa i jeszcze ma czelność stawiać się pod moim domem! Szczyt wszystkiego! Postanowiłam go trochę wpienić... Nie zwróciłam uwagi na jego słowa i szeptem poprosiłam Michała, by również go zlewał.
- Michał, mógłbyś mi dać swój numer? - spytałam słodko, stając tuż przed autem Daniela i oczywiście nim.
- Jasne. - odpowiedział Michał powoli łapiąc o co mi chodzi.
Nowy znajomy wyciągnął z kieszeni komórkę, coś tam popstrykał i dodał:
- Podejdź, zapiszesz sobie. - złapał mnie za ramię przyciągając do siebie tak, bym lepiej widziała ekran zgrabniutkiej komórki.
Sprytnie... wyglądaliśmy jakbyśmy byli do siebie przytuleni. Kątem oka zauważyłam minę Daniela, niby był obrzydzony, a jednak zazdrosny. Spisałam numer Michała na swojej komórce, po czym puściłam mu strzałkę, by mógł mieć też mój numer. Daniel szukając jakiegoś trafnego tematu, w którym musiałabym zabrać głos, niemal kipiąc rzucił:
- Musisz mi oddać moją Bełchatowską koszulkę. - patrząc na mnie zacisnął pięści.
To sobie chłopaczyna pretekst znalazł, brawo, brawo. Uśmiechnęłam się cierpko w jego stronę przechylając lekko głowę w lewą stronę.
- Nic nie muszę, ja ewentualnie mogę. - odpowiedziałam oschle.
Kubiak prawie wybuchł śmiechem, ale dyskretnie uszczypnęłam go w udo i się uspokoił, przeradzając śmiech w kaszel. Daniel zagryzając dolną wargę wsiadł do auta bez słowa, za to popisał się piskiem opon przy starcie. Kiedy jego szpetne auto zniknęło za zakrętem przybiłam piątkę Michałowi.
- Haha! No brawo! - wyszczerzając się powiedziałam.
- Ładnie rozegrana akcja, nie powiem. - dodał z uznaniem Michał - Ale czemu Daniel się Ciebie uczepił? Bo to był Pliński, nie? - spytał zaciekawiony.
- Aaa... - uśmiech zszedł mi z twarzy.
- Śmiało.
- To mój były. - wyznałam w końcu.
- Daniel?! Chciało Ci się marnować na niego czas? Przecież on jest karykaturą mężczyzny. - odpowiedział z niedowierzaniem Michał.
- Tsa, nie dostrzegałam tego, ale teraz już wiem, że popełniłam kolosalny błąd. Na przyszłość będę bardziej przezorna, to na pewno. - uśmiechnęłam się w jego stronę.
- Dziwi mnie tylko to, że Michał nie odciągnął Cię od tego związku. Przecież on go nie znosi. - kontynuował.
- Właśnie, że starał się i przez to nie gadaliśmy ze sobą dobre dwa lata. Pogodziłam się z nim dopiero jakiś tydzień temu. - wspomniałam.
- Uuuh, nieprzyjemnie. - podsumował.
Odwróciłam się w stronę mojego mieszkania, po chwili wróciłam wzrokiem z powrotem do Michała.
- Więc ja już będę lecieć. - przeciągnęłam.
- Stąd już chyba trafisz. - zaśmiał się Michał.
- Jasne. - szturchnęłam go łokciem - Do zobaczenia. - dodałam zbliżając się w stronę drzwi.
- Oby. - odparł Michał, podnosząc rękę w geście pożegnalnym.
Powoli wsunęłam się do swojego mieszkanka. Ledwo co ściągnęłam buty, a tu już stała przy mnie Aurelia.
- Moja droga panno, dochodzi godzina 21.30, powinnaś już dawno być w domu! - zarzuciła Aurelia wyniosłym tonem, stukając o szybkę swojego srebrnego zegarka.
- Przepraszam mamo... Straciłam rachubę. - odpowiedziałam spuszczając głowę.
Po chwili obie wpadłyśmy w śmiech.
- Opowiadaj! Z kim rozmawiałaś? - spytała Aua ciągnąc mnie za sobą do salonu.
- Nie zgadniesz! - powiedziałam tajemniczo.
- Wiem i dlatego masz mi powiedzieć! - spojrzała na mnie jak na idiotkę.
- Ykhm, dobra! - poczułam się przez chwilę jak dziecko - Więc tak... Poszłam na cmentarz i kiedy tak przedzierałam się alejką wyłożoną kamyczkami zapatrzona w nie, wpadłam na... - zawiesiłam głos.
- No na kogo?! MÓW!- krzyknęła łapiąc mnie za szyję.
- Michała Kubiaka! - dorównałam jej tonem.
Wpadłyśmy w pisk jak nastolatki, nie zdziwiłabym się jakby Michał to jeszcze usłyszał. -,-
- Dziewczyno! Jakie Ty masz szczęście. - wyznała Aurelia.
Pociągnęłam nosem, poprawiłam sweter i włosy, po czym powoli odpowiedziałam:
- Może i masz rację, choć zwyzywanie mnie przez Daniela nie uznałabym za jakieś specjalnie szczęśliwe wydarzenie.
- Co ten sukinkot znowu zrobił? - spytała poddenerwowana Aua.
- No zwyzywał mnie po tym jak nie wpuściłam go do domu, by wyjaśnił naszą niedzielną rozmowę telefoniczną. - opowiedziałam.
- Szlag mnie trafia jak słyszę takie rzeczy! Facet nie powinien podnosić głosu na kobietę! Bezczelny dupek. - Aua skrzyżowała ręce na piersi - No ale mam nadzieję, że wasz związek jest już definitywnie zakończony?
- Jasne. - odpowiedziałam krótko.
Chwilę jeszcze opowiadałam jej o tym jak razem z Michałem zgasiliśmy Daniela i powzdychałyśmy nad moją nową pracą. O godzinie 23 byłam już w łóżku. Dumna z siebie zasnęłam z uśmiechem na twarzy.
~~~~
Mam nadzieję, że się podobało. :) Wątki będę starała wrzucać w miarę regularnie, najprawdopodobniej w soboty lub piątki. Każdy kto chce być informowany o nowych rozdziałach niech zostawi numer gg lub adres swojego bloga (który zresztą chętnie przewałkuję :)) w komentarzu.
A i sorki, ale muszę tu coś wstawić:
This is so... f*cking bjutiful! :*
Dzięki za uwagę, pozdrowionka. :*
A i sorki, ale muszę tu coś wstawić:
This is so... f*cking bjutiful! :*
Dzięki za uwagę, pozdrowionka. :*
niekryta.
No muszę przyznać, że akcja pokazania Danielowi kto tu rządzi była mistrzowska! Zachował się jak dupek, więc mu się należało. A to z koszulką, no śmiech na sali ;D żałosny ;p [chociaż osobiście, na co dzień lubię Plinę, więc nie mogę go znienawidzić ;) ] Kinga jest największą farciarą na świecie. Po pierwsze jej bratem jest sam Michał Łasko. Po drugie wpadła na Michała Kubiaka. Po trzecie będzie fotografem Jastrzębskiego Węgla! Gdybym to ja dostała taką fuchę, byłabym chyba najbardziej lubianą fotografką wśród fanek, bo nie opuściła bym żadnego momentu z życia siatkarzy, jak trzeba zakradłabym się nawet pod prysznic, a co! ;] Mam nadzieję, że Kinga znajdzie następcę Pliny, tylko lepszego! Ja bym chyba się zainteresowała Matteo! Albo nie Russelem! Albo może Rob?! Kurde to nie jest łatwa decyzja ;p a co do gifa, jestem na tak! na naszych oczach rośnie mistrz i jest nasz! Polski! :) Pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńZanim przejdę do rozdziału, to dołaczę się do westchnień nad tą akcją, jak i całą grą Jerzego. Po obejrzeniu dzisiejszego meczu, mogę ze 100% pewnością powiedzieć, że ten chłopak ma talent i ogromną szansę na zwojowanie tenisowego świata:D kurczę, gadam jakbym była jaimś ekspertem, ale to spowodowane jest wielką radością, bo aż serce rośnie, jak się patrzy na tego chłopaka.
OdpowiedzUsuńA teraz opowiadanie: kurczę, następnym razem wybiorę sie na ten cmentarz, bo niestety w tym roku dane mi było tylko niemiłosiernie zmarznąc, nie mówiąc o spotkaniu z gwiazdą polskiej siatkówki:D Liczę, na to, że Michał na dłuzej zagości w życiu Kingi, wskakując na miejsce Daniela, który no cóż, klasy nie pokazał. Dobrze, że zakończyła ona ten toksyczny związek, martwią mnie tylko słowa Plińskiego, a mianowicie "Pożałujsz tego". Mam nadzieję że to tylko nic nie znaczące zdanie, wypowiedziane w złości. Tak czy inaczej czekam na następny, i również proszę o informowanie.
Pozdrowienia :*
Pomimo,że jest piątkowy wieczór, to zapraszamy na lekcję 4 na http://lekcja-milosci-fc.blogspot.com/. Pozdrowienia:)
OdpowiedzUsuńWidzę, że piszesz bardzo interesujący blog. Nie proszę Cię o informowanie przez gg, gdyż i tak codziennie będę tu zaglądać. :) Na pewno komfortowo będzie czytać o przeżyciach swojej imienniczki, heheh. ;p
OdpowiedzUsuńNo nie powiem, ze nie bo zaczyna mi się podobać :D
OdpowiedzUsuńDaniel taki chamski ? Nie wierzę... ale ładną akcję rozegrali z Michałem :P Zaledwie rozmawiali 2 godziny, a czuli się jakby się znali od małego . :)
Pozdrawiam i informuj mnie na blogu o nowościach ;))